niedziela, 29 lipca 2012

zdefiniować siebie...


Nie da się poznać, siebie do końca, 
Część się odbije tylko w cudzych oczach.

Nigdy nie poznasz, sam siebie do końca, 
Część się odbije tylko w cudzych oczach...

/Irena – Jeszcze nie teraz/


Słowa tej piosenki sprawiły, że Maleńka zaczęła szukać odpowiedzi na pytanie: „kim właściwie jestem?”. To jest niezwykle trudne poszukiwanie, gdzieś z zakamarkach serca... Bo Maleńka, pełna wątpliwości, nie umie powiedzieć nic na pewno, a zna siebie na tyle, na ile opiszą ją inni. Więc?

Przede wszystkim Maleńka jest kobietą, z krwi i kości, z wszystkimi wadami i zaletami tego stanu. Czasem humorzastą, czasem radosną. Bezgranicznie oddaną  tym, których kocha . Kobietą o miękkim sercu, które czasem potrafi płatać całkiem niezłe figle.  Kobietą marzącą o tym, że pewnego dnia tata poprowadzi ją do ołtarza, a ona, szczęśliwa, ubrana w białą sukienkę, będzie szła u jego boku. Kobietą, która zostanie kiedyś matką. Kobietą kochająca i kochaną.
Po drugie – Maleńka jest córką. „Córeczka tatusia” – tę dwójkę łączy niepowtarzalna więź, którą może zrozumieć tylko ktoś, kto sam jest ojcem. Te same radości, te same pomysły, te same charaktery. Podobieństwa w sposobie gestykulowania, mówienia, w zachowaniu. Wzajemne oddanie. Tata Maleńkiej zrobiłby dla niej wszystko… Co do tego, Maleńka nie ma wątpliwości… A mama? Mama jest od rozmawiania i pocieszania, od uczenia i radzenia w trudnych sytuacjach, od przytulania i całej masy innych spraw. To z nią Maleńka potrafi kłócić się czasami tak, że lecą pioruny. Bo – co coraz częściej można zauważyć – Maleńka jest wierną kopią swojej mamy. I ilekroć zapiera się, że jest inaczej, tylekroć zauważa, że robi dokładnie to, co ona.
Maleńka jest również przyjaciółką. I jest z tego dumna. 18 lat temu los postawił na jej drodze osobę, z którą do dziś buduje relację. Co tu dużo mówić: bywało różnie. Były radości i smutki, wielkie kłótnie, urodziny, nocne rozmowy i całkiem spontaniczne decyzje. Były kłopoty i wzajemna pomoc. Były wspólne sukcesy. Choć czasem Maleńka nie widzi swojej Przyjaciółki przez długi czas, gdy się spotykają, rozmawiają ze sobą, jakby minęło od ich ostatniego spotkania pięć minut. Nie ma nic lepszego od świadomości,  że gdzieś, nawet daleko, jest ktoś, do kogo możesz zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, kto cię wysłucha, pocieszy, a kiedy trzeba – skrytykuje i „postawi do pionu”.
Na samym końcu - Maleńka jest pracownikiem. Chyba nie takim złym. Stara się wykonywać powierzone jej zadania jak najlepiej. I ta praca, póki co, daje jej satysfakcję. I nawet, kiedy mówi, że ma dość, w duszy uśmiecha się do siebie, bo wie, że da radę. Jest zadowolona, choć nie wyklucza zmian.
Próba definicji siebie… Chyba udana. Maleńka zdaje sobie sprawę, że pewnie przeoczyła jeszcze parę rzeczy. Jest świadoma tego, że każdy człowiek, którego spotyka na swojej drodze, odbiera ją indywidualnie i widzi w niej inną Maleńką. Dla niektórych może być koleżanką, dla innych nieznajomą spotkaną w sklepie. Dla jednych może być ładna, dla innych brzydka. Nieważne. Liczy się to, że jest. Taka niezdefiniowana, niedoskonała…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz