piątek, 20 lipca 2012

co czuje Maleńka?

Zatrzymana w miejscu Maleńka z ciekawością przygląda się zmianom w jej otoczeniu. Zmieniają się miejsca, zmieniają się ludzie i zmienia się ona sama.  Kiedy była młodsza, wierzyła mocno w to, że wystarczy mieć nadzieję, żeby było dobrze.  Ufała w to, że otaczają ją przyjaciele. Marzyła, przekonana, że każde jej marzenie się spełni. Biała suknia, Królewicz, który zabierze ją ze sobą do swojego zamku. Wszystko było tak realne, tak prawdziwe. To był czas takiego dziecięcego optymizmu, bez żadnych ograniczeń.
Potem przyszło zwątpienie. I wielkie rozczarowanie.  Otworzyła oczy i bajka przysnęła. Któregoś dnia odkryła, że nadzieja jest matką głupich, że słowo „przyjaciel” jest mocno nadużywane, że – niestety – marzenia często pozostają tylko marzeniami, Królewicz może okazać się niewartą pocałowania ropuchą, a zamek… cóż, może nie być zamkiem. W takim stanie ducha trwała jeszcze do niedawna. Szukała czegoś, co dałoby jej punkt oparcia, czasem szalejąc, zmieniając znajomych, zmieniając środowiska i nie dopuszczając do siebie myśli, że wszystko, czego potrzebuje, ma obok siebie… I wtedy seria zdarzeń zmieniła Maleńkiej sposób patrzenia na świat.
 Zaczęła od nowa. Zaskoczyły ją więzi, oszołomili ludzie… Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo z niektórymi jest związana. Dużo czasu zajęło jej dojście do wniosku, że nieważne jest, czy będzie się żyło „długo i szczęśliwie”, ważne, że się jest „szczęśliwym” teraz. Ważne jest trwanie, bez zastanawiania się, co będzie za miesiąc, rok, dziesięć lat. Rodzina stała się dla niej punktem wyjścia. Czuje przepełniającą ją radość i wdzięczność za to, co ma, za te wszystkie zwyczajne, małe rzeczy, o których wie i za te, o których nigdy się nie dowie. Cieszy się z małych zwycięstw, ma dość odwagi, żeby stoczyć walkę o bycie Człowiekiem. Towarzyszy jej uśmiech i akceptacja siebie. To jest wystarczający powód, aby każdy dzień uczynić świętem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz