wtorek, 31 lipca 2012

więcej szkody, niż... szkody?

Maleńka w pewnych sytuacjach jest za mało asertywna. Nie umie powiedzieć "nie", kiedy pojawiaja się czyjeś łzy. A powinna. Powinna wczoraj po prostu odwrócić się, odejść i trwać w swoim postanowieniu... Tymczasem nie zrobiła tego. Zapierała się w myślach długo, krzycząc i szalejąc, aż w końcu - przyparta do ściany własnymi uczuciami, współczuciem, żalem (?) i obawami - uległa... Bo nie lubi ranić bliskich osób, bo wie, że gdyby sie sprzeciwiła, przyniosłoby to więcej szkody, niż jej zgoda. Teraz to już sama nie wie...

poniedziałek, 30 lipca 2012

pytań ciąg dalszy

Pytanie "kim jestem" nie daje Maleńkiej spokoju, wobec czego postanowiła kontynuować rozważanie, tym razem w kontekście swojego otoczenia.

 A więc? Kim Maleńka jest dla Ciebie, Czytelniczko/Czytelniku???

niedziela, 29 lipca 2012

zdefiniować siebie...


Nie da się poznać, siebie do końca, 
Część się odbije tylko w cudzych oczach.

Nigdy nie poznasz, sam siebie do końca, 
Część się odbije tylko w cudzych oczach...

/Irena – Jeszcze nie teraz/


Słowa tej piosenki sprawiły, że Maleńka zaczęła szukać odpowiedzi na pytanie: „kim właściwie jestem?”. To jest niezwykle trudne poszukiwanie, gdzieś z zakamarkach serca... Bo Maleńka, pełna wątpliwości, nie umie powiedzieć nic na pewno, a zna siebie na tyle, na ile opiszą ją inni. Więc?

Przede wszystkim Maleńka jest kobietą, z krwi i kości, z wszystkimi wadami i zaletami tego stanu. Czasem humorzastą, czasem radosną. Bezgranicznie oddaną  tym, których kocha . Kobietą o miękkim sercu, które czasem potrafi płatać całkiem niezłe figle.  Kobietą marzącą o tym, że pewnego dnia tata poprowadzi ją do ołtarza, a ona, szczęśliwa, ubrana w białą sukienkę, będzie szła u jego boku. Kobietą, która zostanie kiedyś matką. Kobietą kochająca i kochaną.
Po drugie – Maleńka jest córką. „Córeczka tatusia” – tę dwójkę łączy niepowtarzalna więź, którą może zrozumieć tylko ktoś, kto sam jest ojcem. Te same radości, te same pomysły, te same charaktery. Podobieństwa w sposobie gestykulowania, mówienia, w zachowaniu. Wzajemne oddanie. Tata Maleńkiej zrobiłby dla niej wszystko… Co do tego, Maleńka nie ma wątpliwości… A mama? Mama jest od rozmawiania i pocieszania, od uczenia i radzenia w trudnych sytuacjach, od przytulania i całej masy innych spraw. To z nią Maleńka potrafi kłócić się czasami tak, że lecą pioruny. Bo – co coraz częściej można zauważyć – Maleńka jest wierną kopią swojej mamy. I ilekroć zapiera się, że jest inaczej, tylekroć zauważa, że robi dokładnie to, co ona.
Maleńka jest również przyjaciółką. I jest z tego dumna. 18 lat temu los postawił na jej drodze osobę, z którą do dziś buduje relację. Co tu dużo mówić: bywało różnie. Były radości i smutki, wielkie kłótnie, urodziny, nocne rozmowy i całkiem spontaniczne decyzje. Były kłopoty i wzajemna pomoc. Były wspólne sukcesy. Choć czasem Maleńka nie widzi swojej Przyjaciółki przez długi czas, gdy się spotykają, rozmawiają ze sobą, jakby minęło od ich ostatniego spotkania pięć minut. Nie ma nic lepszego od świadomości,  że gdzieś, nawet daleko, jest ktoś, do kogo możesz zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, kto cię wysłucha, pocieszy, a kiedy trzeba – skrytykuje i „postawi do pionu”.
Na samym końcu - Maleńka jest pracownikiem. Chyba nie takim złym. Stara się wykonywać powierzone jej zadania jak najlepiej. I ta praca, póki co, daje jej satysfakcję. I nawet, kiedy mówi, że ma dość, w duszy uśmiecha się do siebie, bo wie, że da radę. Jest zadowolona, choć nie wyklucza zmian.
Próba definicji siebie… Chyba udana. Maleńka zdaje sobie sprawę, że pewnie przeoczyła jeszcze parę rzeczy. Jest świadoma tego, że każdy człowiek, którego spotyka na swojej drodze, odbiera ją indywidualnie i widzi w niej inną Maleńką. Dla niektórych może być koleżanką, dla innych nieznajomą spotkaną w sklepie. Dla jednych może być ładna, dla innych brzydka. Nieważne. Liczy się to, że jest. Taka niezdefiniowana, niedoskonała…

sobota, 28 lipca 2012

bieganie


Maleńka z niecierpliwością czeka na wieczór. Bo wieczorem będzie mogła w końcu rzucić wszystko, zamienić szpilki na buty sportowe i pobiegać... Skąd się wzięło Maleńkiej to bieganie? Z mody? Z pogoni za pięknem?  Otóż nie… 

Maleńka od zawsze była fanką roweru. A zwłaszcza rowerowych zajęć grupowych, które motywują, dodają energii i sprawiają masę radości.  I tak sobie jeździła – najpierw godzinę tygodniowo, potem już codziennie. Kiedy jednak w zeszłym roku kostka odmówiła posłuszeństwa, Maleńka musiała zrobić przerwę. No i ta przerwa… ogólnie rzecz biorąc to nie był najlepszy pomysł… Koniec końców przełom nastąpił w listopadzie, kiedy to padło hasło: „dość!”, rowery wróciły do programu dnia. Są w nim po dziś dzień jako numer jeden.  Teraz zaś, kiedy wielkie miasto opustoszało, zajęcia coraz częściej są odwoływane. Do tego dochodzi  praca Maleńkiej, która często nie pozwala określić się godzinowo i fakt, że Maleńka nie wydaje pieniędzy na karnety, ale korzysta z dobrodziejstw firmowego pakietu, obejmującego pewną srebrną kartę, która to karta z kolei również posiada ograniczenia odnośnie ilości dziennych wejść (ale za to daje szerokie spektrum możliwości :):):)). Doliczając jeszcze „komfort” przebywania w sali rowerowej podczas upałów, Maleńka podjęła decyzję o spożytkowaniu swoich zasobów energii w inny sposób – biegając właśnie. Dla siebie przede wszystkim. Dla własnego zdrowia, kondycji i aby pobyć ze sobą.  Tak oto polubiła taką formę aktywności. Muzyka, otwarta przestrzeń, wiatr we włosach… Poczucie wolności… I ograniczenia narzucone wyłącznie przez organizm…  


Z każdym dniem Maleńka stawia sobie poprzeczkę coraz wyżej – a że walka daje jej satysfakcję…
Reszta to tylko efekty uboczne :)

piątek, 27 lipca 2012

nocna refleksja

Miłość jest krucha, a my nie zawsze potrafimy o nią dbać. Jakoś sobie radzimy, robiąc, co w naszej mocy, mając nadzieję, że się uda. Mimo, że szanse są małe...

czwartek, 26 lipca 2012

chwila zastanowienia nad wierszem...


Ponieważ Maleńka jest humanistką (zdecydowanie z wyboru :)), od czasu do czasu lubi sięgać do rożnych tomików poezji. Bawi się poezją, szuka inspiracji, fascynuje się znaczeniami słów. Wiersze skłaniają ją do głębszej refleksji nad samą sobą i nad światem, uczą wypowiadania własnych myśli. Niosą to "piękno codzienności", którego człowiek szuka w natłoku wydarzeń. Pozwalają na chwilę oderwać się od rutyny... 


Dzisiaj Maleńka po raz kolejny zachwyciła się ulubionym wierszem jej zdecydowanie ulubionego poety:


1

Nic dziwnego
że nie jest oblubienicą
prawdziwych mężczyzn

generałów
atletów władzy
despotów

przez wieki idzie za nimi
ta płaczliwa stara panna
w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia
napomina

wyciąga z lamusa
portret Sokratesa
krzyżyk ulepiony z chleba
stare słowa

- a wokół huczy wspaniałe życie
rumiane jak rzeźnia o poranku

prawie ją można pochować
w srebrnej szkatułce
niewinnych pamiątek

jest coraz mniejsza
jak włos w gardle
jak brzęczenia w uchu


2

mój boże
żeby ona była trochę młodsza
trochę ładniejsza

szła z duchem czasu
kołysała się w biodrach
w takt modnej muzyki

może wówczas pokochali by ją
prawdziwi mężczyźni
generałowie atleci władzy despoci

żeby zadbała o siebie
wyglądała po ludzku
jak Liz Taylor
albo Bogini Zwycięstwa



ale od niej wionie
zapach naftaliny
sznuruje usta
powtarza wielkie Nie

nieznośna w swoim uporze
śmieszna jak strach na wróble
jak sen anarchisty
jak żywoty świętych 

/Z. Herbert - Pan Cogito o cnocie/

środa, 25 lipca 2012

lista życzeń


Wielkość człowieka polega na jego postanowieniu, by być silniejszym niż warunki czasu i życia” /A. Camus/

Codziennie dokonujemy wyborów. Codziennie podejmujemy mniej lub bardziej ważne decyzje. I czynimy postanowienia… Będę robił/a to, nie będę robił/a tego… Maleńka również w chwili zrywu pomyślała, że warto zrobić sobie listę tego, co chce i zamierza robić w najbliższym czasie. Uznała to za bardzo rozsądny pomysł biorąc pod uwagę fakt, że jest dość zabiegana, a jej życie staje na głowie, zatacza kręgi i przynosi zupełnie niespodziewane wydarzenia. No i oczywiście uwzględniła w tym pewną dozę własnego szaleństwa… 

Postanowiła więc zapisać się na kurs włoskiego w biznesie i zrobić certyfikat, zacząć studia podyplomowe, zaplanować wiosenny wyjazd Szwajcaria/Włochy, wyremontować kuchnię, rozpocząć poszukiwania nowej pracy i wrócić do domu (!), uzupełnić kolekcję książek o kilka pozycji i zdecydowanie więcej czasu poświęcać najbliższym.

Maleńka popatrzyła na stworzony przez siebie plan i stwierdziła, że część punków jest "do zrobienia", część będzie musiała poczekać, a na część musi wziąć poprawkę. Najważniejsze, że próbuje nadać kształt własnym marzeniom...

wtorek, 24 lipca 2012

popołudniowy błogostan...

Jest taka chwila w ciągu dnia, kiedy Maleńka czuje się błogo. Mimo, że dookoła kręci się świat, komputery pracują, telefony dzwonią, a ludzie rozmawiają, ona - zasłuchana w ulubione piosenki, zapatrzona w błekit nieba- odpływa. Wtedy marzy, planuje, zastanawia się. Wtedy rodzą się wszystkie szalone i mniej szalone pomysły.

 To jest jej chwila szczęścia...

poniedziałek, 23 lipca 2012

poniedziałkowo...

Maleńka nie lubi poniedziałków...

Wstaje wtedy bardzo, bardzo wcześnie, kiedy większość normalnych ludzi jeszcze śpi, je śniadanie, bierze kąpiel i jedzie do wielkiego miasta. Wpada do mieszkania, ubiera sukienkę, wkłada szpilki, po czym pędzi do pracy. Zabiera z biurka kubek (dziękując w duchu, że dzięki Pani Sprzątającej zawsze jest czysty), robi kawę i zajmuje się bieżącymi zadaniami - czyta maile, drukuje dokumenty, odwiedza kancelarię i przegląda otrzymana pocztę, załatwia sprawy (jak to możliwe, że tyle sie ich nazbierało przez weekend?), przygotowuje zestawienia, odbiera telefony i chodzi na różne spotkania. Wszystko to zajmuje sporo czasu i kosztuje masę energii, wobec czego, jeszcze przed obiadem, Maleńka ma dość, a jej nerwy są mocno nadszarpnięte. Robiąc kolejną kawę z uporem maniaka powtarza, że nienawidzi takich dni i w myślach błaga, żeby mogła już iść do domu.

Zerka na zegarek. Jak na złość jednak wskazówki przesuwają się bardzo powoli. Maleńka pisze więc kolejne pisma, odpowiada na wiadomości, rozmawia z klientami, dokonuje poprawek i czuwa nad prawidłowością pewnych procesów. A że to początek tygodnia - wszystko się kumuluje, atakuje ze zdwojoną siłą. Ludzie, wybudzeni z "weekendowego snu", przypominają sobie o sprawach do załatwienia i uderzają do Maleńkiej. Wraca więc do mieszkania zdenerwowana i zmęczona... Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie wykorzystała resztek energii na rower albo bieganie.

Wieczorem zaś, słuchając muzyki, zakopuje się w swojej ulubionej pościeli, żeby nabrać sił na cały tydzień, który przecież dopiero się rozpoczyna...

niedziela, 22 lipca 2012

sprawa się rypła

Maleńka od kilku dni zastanawia się, czego naprawdę chce. Jeszcze do niedawna miała idealny plan uwzględniający Mężczyznę. A dokładniej – jego wyidealizowany, oparty na dawnych przesłankach, obraz. Po dniu, w którym serce i umysł zdawały się wołać: „uciekaj!”, ciągle jeszcze miała nadzieję. Tak. Wiedziała, że to nie to, wiedziała, że realne powodzenie całego przedsięwzięcia jest równe zeru, wiedziała, że cała sytuacja jest wręcz absurdalna i wiedziała, że nic od Niego nie chce, a mimo to, gdzieś głęboko, dawała Mu szansę… Sentymenty są jednak sentymentami… Maleńka doszła w końcu do wniosku, że w sumie… może… tak jakoś… nie byłoby to głupie?! I tak sobie w tym bajkowym świecie trwała, widząc się u boku Mężczyzny. Naiwna, prawda???
A potem, jak zwykle, okazało się, że odrzucony Mężczyzna ma inny plan na życie i absolutnie nie zamierza prosić Maleńkiej o łaskę, ani o ochłapy uczuć. Pojawił się na scenie trzeci aktor. A właściwie aktorka – Kobieta Mężczyzny.
 Maleńka przez dwa dni udawała, że nic się nie stało, że jej to nie rusza, ani nie obchodzi. Okłamywała samą siebie i świat wokół. Dopiero dziś nie wytrzymała i się rozkleiła. Zabolał ją upadek idealnego obrazu, który stworzyła jej głowa. Zabolała ta odrobina nadziei. Nie, nie kocha Mężczyzny, ale poczuła się zazdrosna… Bo Kobieta Mężczyzny zajęła należne jej w wyidealizowanym życiu Mężczyzny miejsce. Skomplikowana sprawa i Maleńka ma świadomość, że jak najszybciej musi sprostać tej sytuacji i stawić czoła swoim uczuciom, bo inaczej będzie bardzo źle. Na początek postanowiła więc zerwać całkowicie kontakt z Mężczyzną, unikać jakichkolwiek spotkań, nie rozmawiać, nie myśleć o nim (wszystkie zdjęcia w kawałkach wylądowały w koszu na śmieci, numer telefonu zniknął z książki kontaktów, podobnie jak mail , numer gg i skype), absolutnie nie pozwalać sercu na wycinanie takich numerów i zająć się na razie wyłącznie pracą (z przerwami na sport J).
Ergo – póki co Maleńka nie ma ani czasu, ani ochoty na zabawę w miłość, a potencjalnego kandydata czeka długa i wyboista droga, nim skruszy mur, którym się otoczyła i zajmie należne mu u jej boku miejsce...

sobota, 21 lipca 2012

Maleńka piecze

Maleńką ostatnio fascynuje życie gospodyni. Fascynuje ja ostatnio wszystko, co się z prowadzeniem domu wiąże. Urządza go po swojemu, bawi się kolorami, wybiera meble, zachwyca się firankami, rozważa kolor pościeli i obrusów, kupuje kubeczki, sztućce i zastawę obiadową. Jednym słowem – Pani Na Włościach.

Wczoraj Maleńka postanowiła opanować kuchnię i upiec tartaletki z kremem cytrynowym i świeżymi owocami. Wybrała się więc do sklepu, zakupiła składniki z przepisu i zaczęła swoje czary-mary. Po kilkudziesięciu minutach mieszania, przesiewania, przelewania, pieczenia, oczom Maleńkiej ukazało się coś, co babeczki przypomina. Uznała efekt za zadowalający i poczuła sie z siebie dumna.

P.S. Naczynia nadal leżą w zlewie, bo Maleńka jeszcze nie dorobiła się zmywarki, a ręcznie zmywać nie lubi. Chyba potrzebuje pomocy :)

piątek, 20 lipca 2012

co czuje Maleńka?

Zatrzymana w miejscu Maleńka z ciekawością przygląda się zmianom w jej otoczeniu. Zmieniają się miejsca, zmieniają się ludzie i zmienia się ona sama.  Kiedy była młodsza, wierzyła mocno w to, że wystarczy mieć nadzieję, żeby było dobrze.  Ufała w to, że otaczają ją przyjaciele. Marzyła, przekonana, że każde jej marzenie się spełni. Biała suknia, Królewicz, który zabierze ją ze sobą do swojego zamku. Wszystko było tak realne, tak prawdziwe. To był czas takiego dziecięcego optymizmu, bez żadnych ograniczeń.
Potem przyszło zwątpienie. I wielkie rozczarowanie.  Otworzyła oczy i bajka przysnęła. Któregoś dnia odkryła, że nadzieja jest matką głupich, że słowo „przyjaciel” jest mocno nadużywane, że – niestety – marzenia często pozostają tylko marzeniami, Królewicz może okazać się niewartą pocałowania ropuchą, a zamek… cóż, może nie być zamkiem. W takim stanie ducha trwała jeszcze do niedawna. Szukała czegoś, co dałoby jej punkt oparcia, czasem szalejąc, zmieniając znajomych, zmieniając środowiska i nie dopuszczając do siebie myśli, że wszystko, czego potrzebuje, ma obok siebie… I wtedy seria zdarzeń zmieniła Maleńkiej sposób patrzenia na świat.
 Zaczęła od nowa. Zaskoczyły ją więzi, oszołomili ludzie… Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo z niektórymi jest związana. Dużo czasu zajęło jej dojście do wniosku, że nieważne jest, czy będzie się żyło „długo i szczęśliwie”, ważne, że się jest „szczęśliwym” teraz. Ważne jest trwanie, bez zastanawiania się, co będzie za miesiąc, rok, dziesięć lat. Rodzina stała się dla niej punktem wyjścia. Czuje przepełniającą ją radość i wdzięczność za to, co ma, za te wszystkie zwyczajne, małe rzeczy, o których wie i za te, o których nigdy się nie dowie. Cieszy się z małych zwycięstw, ma dość odwagi, żeby stoczyć walkę o bycie Człowiekiem. Towarzyszy jej uśmiech i akceptacja siebie. To jest wystarczający powód, aby każdy dzień uczynić świętem.

czwartek, 19 lipca 2012

oto Maleńka...


„Była so­bie ideal­na ko­bieta, która się pot­knęła i nadziała na włas­ne szpil­ki”… Gdyby Maleńka miała opowiedzieć bajkę o sobie, właśnie tak by ją zaczęła… Ale o tym innym razem.

A tymczasem… Oto ona. Maleńka w wielkim świecie. W szpilkach i sukienkach. Pełna sprzeczności, z całą masą myśli kłębiących się w głowie…  Ale zdecydowanie szczęśliwa…