wtorek, 18 września 2012

przed podróżą

Za dwa dni Maleńka jedzie się szkolić. A przy okazji zamierza zrobić masę szalonych rzeczy: nurkować, wziąc udział w canyoningu, wykorzystać do maksimum via ferraty i... skoczyc na bungee. Nie chce za kilkanaście lat żałować, że czegoś nie zrobiła, bo brakło jej odwagi. Póki może, chce wykorzystać do maksimum okazje, które się nadażają, żeby się wyszaleć.

A teraz? Brakuje jej na wszytsko czasu, a doba jest zbyt krótka. udało się zorganizować firmową drużynę biegaczy, przeforsować kolejny cykl szkoleń, i pozamykać kilka ważnych spraw. W wielkim mieście u Maleńkiej natomiast jeden wielki galimatias. Fruwające rzeczy, stos ciuchów do prania i wyprasowania, lista rzeczy do zabrania ze sobą. Maleńka natomiast... nie może sobie znaleźć miejsca, błąka się z kąta w kąt. Zwala to na karb wyjazdu. Choć... może tak naprawdę to co innego? Może to tęsknota? Świadomość, że dwa weekendy spędzi daleko od domu? A może... może nagle, znajdując się w innym miejscu, straci poczucie bezpieczeństwa, które dają jej znajome ulice? Im Maleńka jest starsza, tym większe ma wątpliwości. No i nadal nie znalazła rozwiązania swojego kłopotu, więc nadal intensywnie myśli. Do tego musi w najbliższym czasie wybrać się na zakupy, bo odnotowała dośc duże braki w odzieży zimowej - musi więc kupić kurtkę :)

Maleńkiej przyszła do głowy jeszcze jedna myśl dzisiaj... ale o tym: ciiii...
A na koniec propozycja: muffiny krówkowe :)

piątek, 14 września 2012

bo kiedy czegoś naprawdę chcesz...

Przyjaciółka Maleńkiej będzie miała urodziny. Maleńka postanowiła więc ją zaskoczyć. I oprócz zwyczajnego prezentu, chce jej zrobić też prezent niezwyczajny. Wymaga on obecności Maleńkiej w małym mieście w piątkowe popołudnie i chwilowego opanowania kuchni. Przyjęcie urodzinowe ma być w sobotę, a Maleńka dowiedziała się, że w ów piątek, czyli dzień wcześniej, leci do jeszcze większego miasta. I jej idealny plan legł w gruzach, bo – prawdę mówiąc – nie wzięła poprawki na to, że jakiś wyjazd w tym dniu może się zdarzyć. Więc maleńka teraz kombinuje… I chyba będzie potrzebowała pomocy...
Maleńka wylatuje rano, wraca wieczorem. Planowo na lotnisku w wielkim mieście będzie o 20.45. Żeby przygotować niespodziankę potrzebuje ok. 2, 2,5 h + cały dzień na to, żeby niespodzianka mogła „dojść do siebie”.
Plan z przyjazdem do małego miasta w sobotni poranek odpada – nie ma szans na to, żeby zdążyć. Na ostatni piątkowy transport nie ma szans.
Opcja nr 2 zakładała wykorzystanie firmocar’a, ale też odpadła, bo od niedawna mają wmontowane nadajniki i Maleńka musiałaby się tłumaczyć.
Opcja nr 3 – własny pojazd – nie wchodzi w grę: jako że płynie w rejs i nie pojawi się w domu przez najbliższe 3 tygodnie (chyba J), nie odważy się zostawić go na parkingu na tak długo.
Opcję nr 4, po telefonie do taty, Maleńka również odrzuciła. Jak na złość, wtedy tata Maleńkiej nie da rady wtedy jej odebrać i zawieźć do małego miasteczka.
Maleńka wymyśliła więc, że może uda się jej przygotować tą niespodziankę w wielkim mieście i przywieźć ją ze sobą w sobotę. Ten pomysł też został odrzucony: to się nie uda z kilku powodów.
Cała sprawa zatrzymała się więc w punkcie 0.
O 20.45 w ów piątkowy wieczór  Maleńka stanie na płycie lotniska i musi się stamtąd jakoś dostać do domu. Póki co, nie ma pomysłu jak to zrobić. Ale jeśli się jej to uda (a musi się udać, choćby Maleńka miała wymyślić kapsułę czasu), to przygotuje niespodziankę, nawet kosztem zarwanej nocy i zaskoczy Przyjaciółkę. Wierzy, że kiedy się czegoś bardzo chce, to „cały Wszechświat sprzyja”…

czwartek, 13 września 2012

z nosem przy szybie...

Maleńka lubi te chwile w podróży, kiedy z głową oparta o okno pociągu lub autokaru obserwuje zmieniające się krajobrazy. To dla niej czas na zastanowienie się nad przemijaniem i nad tym, do czego dąży…
Wczesny ranek. Za oknem jeszcze mrok, ludzie w wielkim mieście spokojnie sobie śpią. U Maleńkiej tymczasem dzwoni budzik. Cisza poranka napawa ja spokojem. Wtedy ma czas na sprawdzenie poczty, rozmowy z mamą, wypicie gorącej malinowej herbaty, przeczytanie fragmentu książki czy posłuchanie muzyki. Nigdzie się nie spieszy… Lubi swój dom. Kiedy jednak jest w podróży, nowy dzień wita najczęściej w jakimś obcym miejscu. Nigdy nie przepadała za hotelami. Bo kojarzą jej się z brakiem przynależności, z pustka i samotnością. Nic tam do niej nie należy. Przyjeżdża, wyjeżdża. Takie samo wrażenie miała wczoraj rano. Na szczęście dzień w jeszcze większym mieście minął jej dość szybko. Późnym wieczorem więc, zmęczona co prawda, ale zadowolona, zajęła miejsce przy oknie pociągu i rozmyślała…
Jak niewiele potrzeba, żeby się zgubić? Wystarczy jakieś obce miejsce, pociąg, który nagle w nocy zatrzyma się na nieznanej stacji, opóźniony samolot, inne lotnisko, winda między piętrami, a ty w tej windzie, w ciemności. I nagle nie wiesz, gdzie jesteś. Zdarzenia stają się nieprzewidywalne.  Codzienna rutyna zostaje zburzona.  I wtedy właśnie docenia się urok zwyczajności, znajome melodie, te same ścieżki, te same gesty, to nasze dobrze znane życie. Wtedy, kiedy ogarnia nas lęk przed nieznanym.  Maleńka lubi takie powiedzenie, że „ze wszystkich zmartwień, którymi trapisz się w życiu, przynajmniej dziewięćdziesiąt procent jest niepotrzebnych. Doświadczeni tym lękiem tracimy gdzieś radość, boimy się, że zaraz, lada chwila, coś złego może się zdarzyć. W tych wszystkich obawach gubi się niepowtarzalny smak życia... Może właśnie rozwiązaniem jest tu odrobina lekkomyślności, beztroski? Zwyczajne chwytanie dnia i cieszenie się z każdej chwili? Uśmiechnięcie się do napotkanego na ulicy człowieka? Spontaniczny telefon do przyjaciela? Niespodzianka? Zaskoczenie bliskich czymś zupełnie nowym? Prezent bez okazji, ot tak? Może właśnie widząc w oczach drugiego człowieka radość, odnajdujemy siebie?

wtorek, 11 września 2012

Maleńka w ferworze walki...

Maleńka znów o pracy: oszaleje! Ponieważ wyższe stanowiska organizuja całą mase szkoleń dla tych, którzy już jakiś czas z nami są, a mimo to robią błędy, postanowiono do całego tego cyklu (albo cyrku - jak kto woli) włączyć Maleńką. Dlatego tez przez najbliższe dwa tygodnie ma odwiedzić kilka wielkich miast. I tu zaczęły sie schody. Gdyby miała jechać sama, nie byłoby żadnego problemu. Planuje ze zwierzchnikiem spotkanie, odbiera firmowy bilet, jedzie, robi, co musi, wraca. I nie stwarza milionów problemów.

Tymczasem sprawa się skomplikowała już w poniedziałek. Dwa miasta dzień po dniu. Pyta szanownych kolegów i koleżanki, z którymi ma jechać, o godzinę czwartkowego spotkania. A oni, że to jeszcze nie jest ustalone. No to ok, niech więc sie dowiedzą. Dowiedzieli się: pierwsze o 12:30. No to zadowolona Maleńka zgłosiła rezerwację biletu. W międzyczasie zmieniła się im koncepcja. Raz, że odpadło piątkowe miasto. Dwa, że dyskusji został poddany środek transportu. Samochód? Pociąg? Samolot? Autokar? a może w ogóle helikopter? Albo kapsuła czasu? Śmieszne to wszystko. "Maleńka, jedziemy samochodem. Podejmiesz się prowadzenia do wielkiego miasta?" - "Nie ma sprawy". No to Maleńka odwołała rezerwacje biletu. Dwie minuty później - "maleńka, wiesz co, my się jednak nie będziemy w 4 (!) gniotły w samochodzie. jedziemy pociągiem" - "Ok, na pewno?" - "No w sumie tak, jest jeszcze bus, ale w pociągu mamy więcej miejsca". Więc Maleńka znów zarezerwowała ten cholerny sieciowy bilet.

I myślała, że wyjdzie z siebie i stanie obok.

poniedziałek, 10 września 2012

chwile szczęścia...

Gdyby Maleńka miała powiedzieć, czy jest szczęśliwa, odrzekłaby bez wahania, że tak. Ma wszystko, czego człowiek do szczęścia może potrzebować: jest zdrowa, ma pracę, kochającą rodzinę, dach nad głową... Nasunęła jej się dzisiaj właśnie taka refleksja, że wszystko w życiu dzieje się po coś. Negatywne zdarzenia miały ją czegoś nauczyć. Nauczyły. Na nowo zdefiniowały słowo "przyjaciel". Pokazały drogę, którą chce iść. Pozwoliły dokonać wyborów. Dały możliwość odkrycia skarbu, który czasem gdzieś się Maleńkiej chował...

piątek, 7 września 2012

podziękuj...

Podziękuj człowieku
za chwile szczęścia
za dłoń w dłoni
za uśmiech

Podziękuj człowieku
za każdy poranek
za filiżankę kawy
za słońce

Podziękuj człowieku
za ciepłą kołdrę
za długie rozmowy
za księżyc
Podziękuj człowieku
za drugiego człowieka

czwartek, 6 września 2012

poranna myśl do śniadania

Zbyt późno pos­ta­wiona krop­ka spra­wia, że poz­wa­lamy się so­bie zgu­bić po drodze o wiele ra­zy za dużo.

środa, 5 września 2012

autor, którego Maleńka lubi...

"Przed wielo­ma la­ty pe­wien pus­telnik, zna­ny później ja­ko święty Sa­win, mie­szkał w jed­nej z oko­licznych grot. Vis­cos było wówczas przyg­ra­nicznym mias­teczkiem, za­lud­nionym przez zbiegłych ban­dytów, prze­myt­ników, pros­ty­tut­ki, łotrów i awan­turników poszu­kujących to­warzys­twa ludzi so­bie po­dob­nych, mor­derców zbierających siły przed ko­lejną rze­zią. Naj­gor­szy z nich Arab imieniem Ahab, pa­nował nad całą oko­licą, ściągając og­romne po­dat­ki od wieśniaków, którzy sta­rali się mi­mo wszys­tko ja­koś wiązać ko­niec z końcem i god­nie żyć. Pew­ne­go dnia Sa­win opuścił swoją grotę, udał się do do­mu Acha­ba i pop­ro­sił go o nocleg.

- Czyżbyś nic o mnie nie słyszał? - ro­ześmiał sie­szy­der­czo Ahab - Jes­tem łot­rem, który ściął wiele głów na tych ziemiach. Two­je życie nic dla mnie nie znaczy.

- Wiem o tym - od­rzekł Sa­win. - Ale dość już mam mo­jej pus­telni i chciałbym przy­naj­mniej jedną noc spędzić pod twoim dachem.

Aha­bowi nie w smak była sława święte­go, która mogła równać się tyl­ko z je­go sławą - nie chciał się nią dzieliś z kimś tak słabym jak Sa­win. Dla­tego pos­ta­nowił za­bić go jeszcze tej sa­mej no­cy, aby po­kazać wszyt­kim, że to on jest je­dynym praw­dzi­wym władcą Viscos.

Ja­kiś czas gawędzi­li. Aha­ba po­ruszyły słowa świete­go, jed­nak był człowiekiem po­dej­rzli­wym i od daw­na nie wie­rzył już w Dob­ro. Wska­zał Sa­wino­wi i ku przes­trodze zaczął os­trzyć nóż. Sa­win przyglądał mu się przez ja­kiś czas, po czym zam­knął oczy i zasnął.

Ahab os­trzył nóż przez całą noc. Wczes­nym ran­kiem, gdy Sa­win obudził się, uj­rzał Aha­ba płaczące­go przy je­go posłaniu.

- Nie wys­traszyłeś się mnie, ani też pochop­nie nie osądziłeś. Ty pier­wszy spędziłeś noc pod moim dachem, wierząc że jes­tem dob­ry i zdol­ny dać schro­nienie pot­rze­bującym. Po­nieważ uwie­rzyłeś, że mogę postąpić uczci­wie, nie mogłem zro­bić inaczej.

Z dnia na dzień Ahab porzu­cił ban­dyckie życie i zaczął na swoim te­renie wpro­wadzać zmiany. Wte­dy to Vis­cos przes­tało być przyg­ra­niczną kryjówką dla szu­mowin i stało się ośrod­kiem handlu.

Oto co po­win­naś wie­dzieć i o czym po­win­naś zaw­sze pa­miętać."

                                                                                                                                 /P.Coelho - Demon i Panna Prym/

wtorek, 4 września 2012

powroty

Maleńka, którą wypełnia jakiś taki wewnętrzny spokój. Wczoraj... Tak, wczorajsze popłudnie było przełomowe. Zrobiła coś, nad czym się zastanawiała od długiego czasu. Nie sadziła, że wzbudzi to w niej takie emocje. Ale to zdecydowanie był ten moment, w którym wróciła na przetarte szlaki.

Dzisiaj marzy się Maleńkiej szklanka gorącej kawy z wanilią i bita śmietaną albo gorąca biała czekolada z truskawkami serwowana tylko w jednym miesjcy w wielkim mieście, bo pogoda nie dopisuje. A ponieważ Młody właśnie napisał, że przyjechał i ma po południu czas, to zabierze go ze sobą :) przy okazji doradzi Maleńkiej na zakupach, bo ona - jak to kobieta - zawsze ma problem z tym, czy kupić niebieskie spodnie czy kremową sukienkę :):):)