sobota, 28 lipca 2012

bieganie


Maleńka z niecierpliwością czeka na wieczór. Bo wieczorem będzie mogła w końcu rzucić wszystko, zamienić szpilki na buty sportowe i pobiegać... Skąd się wzięło Maleńkiej to bieganie? Z mody? Z pogoni za pięknem?  Otóż nie… 

Maleńka od zawsze była fanką roweru. A zwłaszcza rowerowych zajęć grupowych, które motywują, dodają energii i sprawiają masę radości.  I tak sobie jeździła – najpierw godzinę tygodniowo, potem już codziennie. Kiedy jednak w zeszłym roku kostka odmówiła posłuszeństwa, Maleńka musiała zrobić przerwę. No i ta przerwa… ogólnie rzecz biorąc to nie był najlepszy pomysł… Koniec końców przełom nastąpił w listopadzie, kiedy to padło hasło: „dość!”, rowery wróciły do programu dnia. Są w nim po dziś dzień jako numer jeden.  Teraz zaś, kiedy wielkie miasto opustoszało, zajęcia coraz częściej są odwoływane. Do tego dochodzi  praca Maleńkiej, która często nie pozwala określić się godzinowo i fakt, że Maleńka nie wydaje pieniędzy na karnety, ale korzysta z dobrodziejstw firmowego pakietu, obejmującego pewną srebrną kartę, która to karta z kolei również posiada ograniczenia odnośnie ilości dziennych wejść (ale za to daje szerokie spektrum możliwości :):):)). Doliczając jeszcze „komfort” przebywania w sali rowerowej podczas upałów, Maleńka podjęła decyzję o spożytkowaniu swoich zasobów energii w inny sposób – biegając właśnie. Dla siebie przede wszystkim. Dla własnego zdrowia, kondycji i aby pobyć ze sobą.  Tak oto polubiła taką formę aktywności. Muzyka, otwarta przestrzeń, wiatr we włosach… Poczucie wolności… I ograniczenia narzucone wyłącznie przez organizm…  


Z każdym dniem Maleńka stawia sobie poprzeczkę coraz wyżej – a że walka daje jej satysfakcję…
Reszta to tylko efekty uboczne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz