No i mamy grudzień... Maleńka nie może się nadziwić, jak ten czas ucieka. 19 dni i bedzie o rok starsza... A za równie 3 tygodnie święta... Potem Nowy Rok... Czas ucieka.
Maleńka ma mnóstwo pracy. Podróżuje pomiędzy małym miastem, wielkim miastem i jeszcze większym miastem. Lepsze to niż pomysł osadzenia jej na stałe w tym trzecim miejscu. Jest ciężko, ale nie traci dobrego nastroju. Czeka na Mikołaja :) Tak, tak, wie, że jest za duża, żeby w Niego wierzyć... :P Dlatego sama zamierza paradować w czwartek w czerwonej czapeczce, albo - w bardziej obciachowej wersji - w rogach renifera :)
W weekend pokonała postawioną sobie poprzeczkę - 23 km. Jest z siebie dumna. Skończyła też czytać książkę o Elżbiecie I - XVI wiek, wojny angielsko-hiszpańskie, Wielka Armada: to tematy, które ostatnio ją wciagają, fascynują i pchają do zgłębiania historycznej wiedzy.
No i jeszcze niedzielny wieczór, kóry odbija się jej czkawką. Rozmiawiała z Kardio i... i sama nie wie, co do niego czuje. Z jednej strony nie widzi się w zaproponowanej roli, a z drugiej... a z drugiej jest dla Maleńkiej cholernie ważny. Nie powiedziała mu tego, co chciała powiedzieć. Nie mogła. Dopóki jasno nie zdefiniuje swoich uczuć, nic nie zrobi. A tych uczuć nie jest pewna. Są dni, kiedy nie przestaje o nim myśleć. Kiedy nie widzi go dłużej, tęskni. Wybierając ciuch zastanawia się, czy jemu się spodoba. A mimo to, kiedy dochodzi do rozmowy, kiedy sprawa jest postawiona jasno - ucieka. Boi się? Może... A może po prostu zbyt długo była sama, żeby teraz ot tak, oddać wolność. Robi teraz co chce, kiedy chce i z kim chce i nie wyobraża sobie, że ktoś mógłby jej powiedzieć stop. Nie chce angażować się z związek bez przyszłości, na odległość. Nie ma szans go utrzymać, bo wcześniej czy później zmienią się priorytety. I... i serce ciagnie ją w innym kierunku, troche platonicznym, ale nie niemożliwym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz